Tłumaczenie Pocztówki: Raffaella Prati w Ría de Arousa, Hiszpania

17 listopada 2021

Na przestrzeni dziejów, ogólny kierunek migracji w obrębie krajów przebiegał z obszarów wiejskich do miast. Imperatywy ucieczki od pracy na roli lub poszukiwania pracy i regularnej pensji zmuszały miliony ludzi do pakowania swoich skromnych bagaży i wyruszania do krajowych lub regionalnych stolic.

Pomysł, aby zdecydować się na wyjazd w innym kierunku jest stosunkowo niedawny, chyba że było się rodziną królewską lub bogatym. Ale w dzisiejszych czasach, gdy eksplodują megamiasta, łatwo zrozumieć chęć ucieczki od szalejących tłumów lub poszukiwania spokoju ducha i spokojniejszej egzystencji, a także większego kontaktu z naturą.




Dla tłumaczki Raffaelli Prati taka przeprowadzka okazała się spełnieniem marzeń. Pochodząca z Włoch, z okolic jeziora Garda, spędziła 12 lat w Madrycie, miejscu, którego klimat można opisać jako nueve meses de invierno y tres de infierno (dziewięć miesięcy zimy i trzy piekła), ale w tym roku poszukała deszczu i mgły magicznej Galicji. Teraz mieszka zaledwie 50 metrów od ujścia rzeki w regionie Rias Baixas, godzinę drogi na północ od granicy z Portugalią i pół godziny od słynnej stolicy i miejsca pielgrzymek, Santiago de Compostela, w wiosce tak małej, że nie widać jej nawet na Google Maps. To spory kontrast w porównaniu z madryckim stylem życia...




Patrząc przez okno, widzi swój sad i mały ogród, ścieżki do lasu, samo ujście rzeki i prehistoryczne cyple za nim. Bogate w ryby w przeszłości, spadek zasobów jest zauważalny, ale nadal istnieje kwitnący przemysł małży i małż, a wody są nadal pełne różnorodnych form życia, w tym gatunków delfinów. W lecie plaże są popularne wśród rodzin i są doskonałym miejscem na wypicie zimnego piwa, a ukryte zatoczki ciągną się wzdłuż całego wybrzeża.

I jeszcze te kolory! Szarości mgły i deszczu (gumowe buty są tu niezbędne), ale także pięćdziesiąt odcieni zieleni, od wodorostów po paprocie, nie wspominając o pomarańczach i cytrynach, różowo-fioletowych wrzosach, biało-czerwono-różowych kameliach, niebieskich i fioletowych hortensjach oraz brązowych paprociach, które zimą przyozdabiają kasztanowce. W przeciwieństwie do miasta, tutaj w nocy widać gwiazdy, wieczorem słychać świerszcze i rozkoszujemy się śpiewem ptaków, który towarzyszy każdemu wyjściu z domu...


Pełno tu symboliki religijnej - kapliczki, figury i krzyże sprzed kilku wieków, malownicze kościoły parafialne i cmentarze. Ale w powietrzu unosi się też magia i mistycyzm - celtycki folklor galicyjski żyje czarownicami, które zamieszkują lasy, wody i mgły, i tajemnymi recepturami pachnących ziół, które sięgają czasów pogańskich. Nawet Raffaella, choć z pewnością nie jest czarownicą (!), stała się zapaloną zielarką amatorką - przy dwóch okazjach w roku (Noc Świętojańska i Walpurgii) stawia na noc w świetle księżyca miski z wodą wypełnione ziołami, by o świcie zebrać rosę do picia i mycia. Tymczasem we wsi wiele drzwi zdobią wiszące pęki mioteł, podobnie jak garaże, magazyny, stajnie, kurniki, a nawet samochody - w nawiązaniu do tych latających czarownic.

Łatwo więc dostrzec, jak atrakcyjna jest praca tłumacza dla takiej Raffaelli, która - gdy jej syn opuścił szkołę i wyjechał do Włoch na studia - opisuje siebie jako osobę, która praktycznie urodziła się tłumaczem. Pierwsze płatne tłumaczenia wykonywała już jako nastolatka, tłumacząc korespondencję między chłopcami z sąsiedniego miasteczka a Niemkami, które przyjeżdżały jako turystki, a wyjeżdżały jako dziewczyny. Następnie w czasie studiów często pracowała jako tłumacz ustny i pisemny dla lokalnych firm produkcyjnych, głównie z języka niemieckiego na włoski. Następnie pracowała w firmie w Weronie, która produkowała pociągi dla Deutsche Bahn. To doświadczenie - z jego faksami, kartami technicznymi, specyfikacjami, DIN-ami, schematami elektrycznymi, przypomnieniami i raportami jakości - utorowało drogę do trwającej całe życie fascynacji wszystkim, co związane z pociągami i koleją.


Później Raffaella pracowała w małej firmie zajmującej się sprzedażą marmuru, granitu i kamienia, co okazało się mniej przyjemnym doświadczeniem i doprowadziło do podjęcia decyzji o rezygnacji z pracy na etacie w wieku 35 lat. Zrobiła to bez wyraźnego pomysłu na przyszłość, poza mglistymi planami pracy w biurze tłumaczeń w Londynie. Wylądowała tam w 1999 r. i bardzo podobało jej się doświadczenie zawodowe związane ze współpracą z innymi tłumaczami, choć miasto okazało się zbyt duże jak na jej gust. Kolejnym krokiem było przejście na pełny freelance i powrót do Włoch. W pewnym momencie jeden z klientów agencji zaproponował jej wyjazd do Finlandii w celu pomocy inżynierom - dzięki temu poznała swojego pierwszego męża, ojca jej syna. To właśnie w Helsinkach po raz pierwszy natknęła się na ProZ.com, który od dawna służy jej jako główna brama do pozyskiwania klientów i budowania trwałych relacji ze współpracownikami, nie wspominając o korzyściach płynących z Blue Board i różnych szkoleń, na które się zapisała.

Po latach, z kwitnącą karierą freelancera, Raffaella cieszy się swobodą ustalania własnych godzin i pracy nad różnorodnymi tematami. Jak wielu z nas, łatwo się nudzi i uwielbia szeroki zakres tematów, o których może pisać, od specyfikacji technicznych dotyczących budowy supernowoczesnych tramwajów po instrukcje instalacji maszyn do opróżniania koszy na śmieci...

Podjęła jasną decyzję, by wybrać klientów z Europy, nie tylko ze względu na łatwość dokonywania płatności, i ma tendencję do preferowania agencji szwajcarskich i niemieckich w stosunku do hiszpańskich i włoskich, z powodów, których większość czytelników bez wątpienia się domyśla. Jeśli chodzi o tematykę, jej ulubionymi są teksty techniczne i informatyczne - szczegółowe, rzeczowe i przejrzyste, choć coraz bardziej interesuje ją transkreacja.


Z dala od rytmu miejskiego życia kwestie codziennej rutyny schodzą na dalszy plan, choć niektóre rzeczy, jak na przykład duża, gorąca filiżanka czarnej włoskiej kawy o poranku, są na porządku dziennym. Po opuszczeniu życia, w którym rutyna była ustalana przez wytyczne biura lub dyktat wychowania dzieci, życie bez ustalonych godzin budzenia się, na przykład, jest wyraźnie kuszące: czas na odrzucenie struktury i oddanie się bardziej naturalnym rytmom.

Kolejnym stałym elementem jej dnia jest konieczność nawadniania się, a także dużo zdrowsza dieta niż w mieście, zwłaszcza że jej mąż jest zapalonym ogrodnikiem, którego ogród warzywny dostarcza wszystkiego, od boćwiny po szparagi, od cukinii po ogórki i od buraków po pomidory, nie wspominając oczywiście o ziołach, a wszystko to nawożone przy użyciu naturalnych systemów. Do tego dochodzą awokado i inne owoce z sadu, świeże jajka kupowane od gospodarza domu, którego pasją jest żywność ekologiczna, mięso kupowane u lokalnego rzeźnika i ryby łowione przez męża.



Wszystko to brzmi dość idyllicznie - nawet weekendowe sprzątanie domu, które, jak twierdzi Raffaella, sprawia jej przyjemność - przynosi poczucie harmonii i świeżości, daje poczucie panowania nad życiem. Co więcej, jest to czynność, którą najchętniej wykonuje sama - mimo nalegań męża. A kiedy wszystko jest już zrobione, organizowane są małe wycieczki łódką po ujściu rzeki, aby cieszyć się spokojnymi wodami.

Biorąc pod uwagę jej poczucie wdzięczności za codzienność i za proste przyjemności życia, nic dziwnego, że Raffaella podsumowuje swój stan ducha ludowym powiedzeniem, które wiele mówi: Amanece, que no es pococo można przetłumaczyć jako "Nowy dzień wstaje, a to nie byle co".



Profil Raffaelli Prati na ProZ.com to: https://www.proz.com/translator/19212


Pocztówki z tłumaczenia są pisane dla ProZ.com przez Andrew Morrisa. Aby zamieścić artykuł, napisz do niego na adres andrewmorris@proz.com

Ta seria pokazuje różne konteksty geograficzne, w których żyją tłumacze, oraz jak wygląda normalny dzień pracy w każdym z tych miejsc. Chodzi o to, aby dać wgląd w pracę tłumaczy i tłumaczenia na całym świecie.

Previous Translation Postcards


image

Wojciech Kowal

Redakcja lingua-projekt.pl