Pocztówki tłumaczeniowe: Parastoo Khoshpasand w Karaj, Iran
Iran to jeden z tych krajów, które mają złą prasę na arenie międzynarodowej - jesteśmy bombardowani obrazami fundamentalistycznych mułłów, kobiet zakrytych od stóp do głów i strasznymi ostrzeżeniami o programach nuklearnych... Do tego stopnia, że zapominamy, jak wielojęzyczni i kosmopolityczni są jego mieszkańcy, nie wspominając o historycznym wkładzie kultury perskiej w sztukę, poezję i cywilizację.
Persowie byli przecież pierwszymi ludźmi, którzy stworzyli regularne szlaki komunikacyjne między trzema kontynentami - Afryką, Azją i Europą. Zbudowali nowe drogi, wyprzedzając Rzymian o kilka wieków, stworzyli pierwszą na świecie usługę pocztową, wynaleźli backgammon, baterie, rękawiczki, cegły, algebrę i algorytmy (te ostatnie to zlatynizowana wersja nazwiska perskiego matematyka Al-Khwarizmi zIX wieku).
Tymczasem w dzisiejszym Iranie nie ma bardziej wielojęzycznych i kosmopolitycznych ludzi niż Parastoo Khoshpasand (wymawiaj Kh gutturally, jak szkockie loch). We wczesnym dzieciństwie nauczyła się zarówno tureckiego (jej matka jest Azerką), jak i dari - dość charakterystycznej odmiany farsi (perskiego) używanej czasem w bollywoodzkich filmach - po prostu oglądając filmy i kreskówki w telewizji. Jej angielski jest również bezbłędny - nauczyła się go od szkoły podstawowej, a także dzięki kontaktom z kuzynami z tak daleka jak Szwecja i USA. I oczywiście, ponieważ Iran jest Republiką Islamską, nauka klasycznego języka arabskiego jest również obowiązkowa. W rzeczywistości pismo arabskie i farsi są bardzo podobne, chociaż farsi ma cztery dodatkowe litery. Dodajmy do tego odrobinę japońskiego, którego nauczyliśmy się z mangi i anime, oraz szczyptę koreańskiego zaczerpniętego z kanałów telewizyjnych transmitowanych do kraju i mamy imponującą kolekcję języków.
Karaj, dom Parastoo, to małe miasteczko położone zaledwie 50 kilometrów od Teheranu. Okolica znana jest jako "Mały Iran" ze względu na tygiel mieszkańców z całego kraju, z ich różnymi kulturami i akcentami. Ze względu na bliskość stolicy w ostatnich latach zrobiło się tu tłoczno, a korki są zmorą każdego. Ale mimo tych współczesnych niedogodności, jest to miasto czterech pór roku. Wiosną budzi Cię śpiew ptaków i zapach kwiatów jabłoni w Ogrodzie Jabłkowym, niegdyś własności siostry zmarłego szacha. Lato jest gorące, a młodzi ludzie gromadzą się nocą w kawiarniach i lodziarniach. Jesienią liście przybierają piękne odcienie, a wrony kraczą na drzewach, zima przynosi śnieg i ciszę, nie licząc krzyków dzieci bawiących się na ulicach. A na koniec dnia, pyszny zapach ciepłego garnka ugotowanego przez matkę, daje upragnione wytchnienie od zimna...
Na początku swojej kariery, Parastoo (której imię oznacza "jaskółkę", jak w ptaku), studiowała tłumaczenie z angielskiego na farsi na Uniwersytecie Morskim w Chabahar, położonym 2000 km dalej na południowy wschód od tego rozległego kraju - oczywiście są tam loty, ale są też autobusy, które pokonują 32-godzinną trasę dla odważnych. Ta siedziba nauki jest znana w całym kraju z kształcenia wielkich żeglarzy i tłumaczy.
Poza tym, Karaj zawsze był jej domem. Urodzona w liberalnej rodzinie, nauczyła się, jak wielu innych, umiejętnie poruszać się w społeczeństwie i kulturze, w której żyje, przestrzegając surowych norm (nakrywanie głowy, itp.), kiedy wychodzi z domu, ale zachowując własną intelektualną niezależność, wierząc w islam, ale "na swój sposób". To dwojakie podejście do życia dotyczy, jak twierdzi, wielu Irańczyków, którzy zachowują zewnętrzne pozory, ale często ujawniają swoje prawdziwe ja w mediach społecznościowych, gdzie czują się wolni, by cieszyć się życiem, jak młodzi ludzie na całym świecie.
Pierwsze możliwości pracy pojawiły się zaraz po pierwszym semestrze studiów. Podczas studiów została również wprowadzona do ProZ.com przez swojego szanowanego profesora dr Beikiana, który nauczył swoich studentów, aby byli pewni swoich tłumaczy, kultywowali wiarygodność, prowadzili własne firmy i dążyli do sukcesu.
Po uzyskaniu pierwszego dyplomu, Parastoo zdobyła doświadczenie w firmie logistycznej, gdzie pracowała jako tłumaczka i sekretarka, a następnie podjęła studia magisterskie na Imamreza International University. Jej praca magisterska koncentrowała się na międzynarodowym crowdsourcingu w kontekście tłumaczeń, choć czasami wyzwaniem okazywało się pozyskiwanie informacji od krajowych kolegów - co często ma miejsce na ostrożnych, konkurencyjnych rynkach. Jednak dzięki wsparciu rodziny i przyjaciół, udało jej się wytrwać i zdobyć kwalifikacje.
Następnie przez półtora roku pracowała dla Huawei w Teheranie jako sekretarka i koordynatorka biura, wzbogacając swoją kolekcję o kolejne umiejętności. Praca ta wymagała wielu tłumaczeń, a także uczenia języka angielskiego pracowników, którzy musieli porozumiewać się z chińskim personelem firmy. Oznaczało to również codzienne dojazdy do stolicy autobusem wahadłowym.
W kraju takim jak Iran, korzyści płynące ze stałej pracy, z jej ubezpieczeniem, składkami emerytalnymi i tak dalej, są często głównym czynnikiem decydującym o podjęciu decyzji o poszukiwaniu pracy lub przejściu na freelance. Obecnie Parastoo pracuje w BAT, jako osobista asystentka i koordynatorka biura - co znów wymaga wielu tłumaczeń z tureckiego na farsi i odwrotnie, a także tekstów z angielskiego na farsi - jednocześnie kontynuując swoją działalność jako freelancer, kiedy tylko pozwala jej na to czas. Wszystko to oczywiście w obliczu pandemii, która sprawiła, że pracowała dużo więcej w domu - odwiedzając fabrykę tylko wtedy, gdy było to konieczne. Dzień pracy trwa od 8.00 do 17.00, co wiąże się z dużą ilością korespondencji mailowej z członkami firmy, a także z dużą ilością tłumaczeń tekstów technicznych i prawnych.
Jedną z zalet tego okresu pracy zdalnej była możliwość delektowania się domową kuchnią dzięki uprzejmości jej mamy, w skład której wchodzą narodowe przysmaki, takie jak Ghorme Sabzi (gulasz ziołowy), Gheimeh (gulasz z baraniny) i Kofte Tabrizi (klopsiki), a wszystko to popijane dużą ilością herbaty, jak to jest w zwyczaju w Iranie, nie wspominając o obfitości ciasteczek i słodyczy. Teraz, kiedy spotkania z przyjaciółmi w kinie czy próbowanie różnych międzynarodowych kuchni nie wchodzi już w grę, Parastoo spędza czas w domu grając na skrzypcach (zarówno klasyczną muzykę zachodnią, jak i perskie pieśni) i ucząc się francuskiego i włoskiego.
Jej praca na froncie freelancerskim przyniosła jej kontakt zarówno z klientami lokalnymi, jak i międzynarodowymi, i jak wielu kolegów, woli tych drugich. Ich wiarygodność, na przykład w kwestii płatności, jest prawdziwym atutem, chociaż jest to znacznie utrudnione przez sankcje, które sprawiły, że nawet perspektywa kontaktu z klientem za granicą stała się wyzwaniem. W przypadku klientów lokalnych, sprawy mogą być o wiele bardziej burzliwe, a stawki są oczywiście niższe, nie wspominając już o skrajnych wahaniach wartości irańskiego riala w stosunku do dolara. Co gorsza, nie istnieje żadne krajowe stowarzyszenie tłumaczy, mimo że istnieje pilna potrzeba działania w jego ramach i wspólnego rozwiązywania problemów związanych z cenami.
W ostatnich latach życie stało się zdecydowanie bardziej stresujące i niespokojne - w porównaniu z jej wspomnieniami z dzieciństwa. Z tego powodu przyszłość może wiązać się ze studiami za granicą w Kanadzie lub Europie. W dzisiejszych czasach nie jest tak trudno wyjechać z kraju - o ile ma się paszport. Problem leży raczej po stronie krajów przyjmujących, które niechętnie wydają wizy obywatelom Iranu. Ale w swoim spojrzeniu na życie Parastoo pozostaje optymistką i nie widzi takich barier. Jest przekonana, że wszyscy jesteśmy ludźmi, wszyscy jesteśmy jednością.
Czytaj więcej na: http://fabryka-jezyka.edu.pl