Pocztówki z tłumaczenia: Perry Zamek w Adamie, Izrael

28 września 2021

Wyobraźcie sobie, że mieszkacie w odległości 2 minut spacerem od wszystkiego, czego potrzebujecie. Tak wygląda życie w małej izraelskiej społeczności Adam, lub Geva Binyamin, zaledwie kilka kilometrów na wschód od Jerozolimy. W zależności od punktu widzenia, region ten znany jest jako "Judea i Samaria" lub "Zachodni Brzeg". Jest to region, który znajduje się w rękach izraelskich od 1967 roku. Najwyraźniej większa izraelska społeczność tłumaczy, która obejmuje całe spektrum polityczne, mądrze zdecydowała, aby nigdy nie omawiać kwestii politycznych podczas spotkań. Wydaje się, że rozsądnym posunięciem ze strony Translation Postcards jest przyjęcie takiej samej postawy.

Ta maleńka, mieszana świecka i religijna społeczność licząca 6000 osób jest cichym miejscem, z kilkoma ulicami, ale wszystkimi udogodnieniami małego miasteczka. Przedszkola i szkoły, dwa sklepy spożywcze, pizzeria, fryzjer, kilka klinik medycznych i trzy synagogi na końcu miasteczka Perry'ego - jedna służąca społeczności aszkenazyjskiej (obsługującej Żydów z Europy Środkowej i Wschodniej), druga sefardyjska (hiszpańska i bliskowschodnia) i trzecia, która została założona przez osobę prywatną. osobę prywatną.
 


Miasto ma około 25 lat i jest utrzymywane w czystości przez komitet miejski. Jego ulice porastają drzewa jacarandy i wiele kolorowych metalowych sylwetek, będących dziełem lokalnego artysty Eti Yisraela.

To wszystko jest bardzo odległe od miejsca, w którym Perry Zamek zaczynał swoje życie. Czytając pismo na ścianie, w 1935 i 1937 roku jego rodzice wyjechali z Polski do Australii, dokąd wcześniej udali się inni członkowie rodziny. Perry dorastał w Melbourne, uczęszczając do Mount Scopus College, żydowskiej szkoły średniej, w której program nauczania hebrajskiego wymagał tłumaczenia fragmentów na i z języka hebrajskiego. W okresie dojrzewania należał więc już do grupy osób posługujących się biegle językiem hebrajskim, zarówno w szkole, jak i w Bnei Akiva, żydowskiej grupie młodzieżowej, do której należał. Często był też wzywany do tłumaczenia materiałów dla grupy. Patrząc wstecz, sugeruje, że te tłumaczenia prawdopodobnie nie były profesjonalnej jakości, ale był to przyjemny start i z pewnością solidna podstawa tego, co ostatecznie stało się jego karierą.


Perry miał kilka objazdów na drodze do zostania tłumaczem. W Australii przez dwa lata studiował medycynę, ale zrezygnował z niej na rzecz studiów komputerowych, uzyskując jednocześnie licencjat z historii Żydów i hebrajskiego. Po około rocznej pracy jako programista, wrócił do szkoły i uzyskał dyplom z pedagogiki. Potem nastąpiło kilka lat "miernego nauczania", które z kolei przerodziło się w założenie małej firmy świadczącej usługi biurowe, takie jak skład i... tłumaczenia.

Mniej więcej w tym czasie Perry postanowił "zrobić Aliyah" (termin używany przez Żydów z diaspory, gdy opuszczają oni swoje kraje i udają się do Izraela). Tam dołączył do dwóch przyjaciół i rozpoczął działalność w branży wydawnictw komputerowych, która rozrosła się do jeszcze większej ilości tłumaczeń. Kiedy to przedsięwzięcie dobiegło końca, zajął się wreszcie tłumaczeniem na pełny etat i od tej pory pracuje w domu.

Patrząc wstecz, Perry zauważa teraz, jak wszystkie te różne wątki jego życia złożyły się na to, kim jest dzisiaj. Nie tylko tworzył oprogramowanie, ale także tłumaczy materiały dotyczące historii Żydów, informatyki, edukacji oraz całą gamę dokumentów osobistych i wszelkiego rodzaju świadectw związanych z imigracją i emigracją. Ta ostatnia dziedzina znacznie się skurczyła z powodu pandemii, ale jako ktoś z tendencją do patrzenia na jasną stronę, wykorzystał ten czas na uporządkowanie swoich plików, recykling, niszczenie i segregowanie, odnajdując przy okazji różne skarby.

Klientami Perry'ego są zarówno klienci lokalni, jak i międzynarodowi, w tym kilka agencji zagranicznych, z których niewiele posiada własnych wyspecjalizowanych tłumaczy języka hebrajskiego, dlatego też często zwracają się oni do niego. Było już jedno specjalistyczne biuro tłumaczeń hebrajskiego, ale jego stawki przekroczyły już ich możliwości finansowe, chyba że chodzi o tłumaczenia specjalistyczne. Życie tłumacza w Izraelu to w zasadzie czysta żegluga, nie licząc okazjonalnej potrzeby edukacji klienta. Jego stawki są od kilku lat publikowane na jego stronie internetowej, co pozwala na jasną komunikację i przejrzystość.

W tym roku po raz pierwszy został płatnym członkiem ProZ.com, ale regularnie udzielał się na KudoZ i brał udział w wirtualnych spotkaniach, a także był członkiem grup Translators & Interpreters oraz Translation Mastermind.

Jako ortodoksyjny Żyd, codzienna, tygodniowa lub roczna rutyna Perry'ego w dużej mierze opiera się na rytmach żydowskiego kalendarza. Najczęściej o 6 rano uczęszcza na nabożeństwa w synagodze, a prawie każdego wieczoru na zajęcia z Talmudu. Zajęcia te mają na celu ukończenie studium całego Talmudu w ciągu 7,5 roku.

Nawiasem mówiąc, Talmud jest napisany w kombinacji hebrajskiego i aramejskiego babilońskiego, ale w całości w alfabecie hebrajskim. Znajomość tych starożytnych tekstów pozwoliła również Perry'emu podjąć się tłumaczenia tekstów napisanych w stylu rabinicznego hebrajskiego - w tym na przykład dokumentów prawnych dotyczących ultraortodoksyjnej społeczności w takich miastach jak Nowy Jork.

Po zajęciach odbywają się z kolei wieczorne nabożeństwa. A w szabat oczywiście w ogóle się nie pracuje. Komputery i telefony są wyłączone, a cały dzień poświęcony jest na spędzanie czasu z rodziną i przyjaciółmi, a także na dalsze nabożeństwa i naukę.

 

izrael



W dni nieszabatowe praca zaczyna się po powrocie z porannego nabożeństwa: przeglądanie i odpowiadanie na e-maile, planowanie dnia pracy i oczywiście pomoc w pracach domowych - z których najważniejszą jest robienie żonie Esther kawy, takiej jaką lubi, z posypką z czekolady w proszku. W związku z pandemią w tym roku przez większość dni obiad i kolacja były spożywane razem - zazwyczaj był to posiłek mięsny lub rybny, z warzywami i ryżem lub makaronem. A kiedy czas (i telefon) na to pozwala, może zdarzyć się krótka popołudniowa drzemka.


Jego potrzeby towarzyskie są skromne - nie ma potrzeby podróżowania nawet do Jerozolimy, poza cotygodniowym spotkaniem na lunchu z grupą podobnych mu entuzjastów informatyki, którzy lirycznie opowiadają (po angielsku) o starych dobrych czasach dyskietek i komputerów z ciemnozielonymi ekranami.

W wolnych chwilach surfuje po YouTube, oglądając swoje ukochane Star Treki, filmy historyczne i wszystko inne, co wpadnie mu w oko.

Przed wybuchem epidemii COVID Esther i Perry dwa razy w roku podróżowali do Australii, aby zobaczyć się z matką, która w tym roku skończyła 98 lat. Obecnie ich jedynym sposobem na kontakt jest Skype. W istocie, zagraniczne podróże stanowiły kiedyś większą część jego życia - w tym wizyty w gminach żydowskich w odległych zakątkach.

Poza tym, jego styl życia nie zmienił się tak naprawdę w nowych, dziwnych okolicznościach roku 2020. Opisując swój dom jako "wiejskie życie pięć minut od miasta", Perry Zamek jest człowiekiem zadowolonym ze swojego losu.

image

Wojciech Kowal

Redakcja lingua-projekt.pl